Ulubione
kierunki urlopowe naszych rodaków powoli przestają być modne i budzić emocje.
Oczywiście nie zamierzam pomniejszać wartości pięknych miejsc w Europie czy w
północnej Afryce, ale czy nie chcielibyście zabłysnąć wśród znajomych czymś
oryginalnym, czymś, co żaden z przyjaciół nie skwitowałby ostentacyjnym (byłem, widziałem). W każdym z nas
drzemie dusza odkrywcy, z wypiekami na twarzy wielu ogląda odcinki
Cejrowskiego, słono płacimy za możliwość korzystania z kanałów przyrodniczych w
tv, a w głowach zazdrość.
Przychodzi
czas urlopu, wakacji i co robimy? Większość wybiera krajowe destynacje, ale są
i tacy, którzy zapędzają się trochę dalej to europejscy globtroterzy. Tanie
linie lotnicze umożliwiają przeloty w rozsądnej cenie do niemal wszystkich
europejskich stolic i większych miast, więc wsiadamy na pokład samolotu i
lecimy. Paryż, Londyn, Ateny….. itd. Dwa tygodnie potem po powrocie do pracy
koledzy i koleżanki pytają i jak było, bo jak ja tam byłem to…
I robi się
pogawędka jak o wizycie w parku miejskim. Ja wiem i Wy też wiecie, że nic tak
nie robi wrażenia jak Egzotyka. Wyobraźcie sobie szeroko otwarte oczy i
rozdziawione usta swoich współpracowników, gdy niespodziewanie oznajmicie gdzie
byliście i nikt nie powie byłem, widziałem. To oni zaczną zazdrościć
znajdziecie się w centrum uwagi, bezcenne, przeżyjecie swoje 5 minut, prawie
jak ekstaza. Oczywiście na świecie jest wiele miejsc gdzie chcielibyśmy być,
ale wydają się tak odległe, że aż niemożliwe do zobaczenia na własne oczy. Czy
tak naprawdę musi być? Otóż nie musi.
Jak wyobrażamy sobie Raj Na Ziemi? Wyspa na Pacyfiku z
białymi plażami, palmami kokosowymi a dookoła lazurowy ocean. Cisza tylko szum
fal i odgłosy natury a po środku my.
Coś niesamowitego, awesome jak rzekłby Anglik. Jaka jest
pierwsza myśl, gdy widzimy oczami wyobraźni rajską wyspę? Muszę tam być choćby
raz, ale muszę! Wbrew pozorom jest ich na świecie bardzo, bardzo dużo jednak
nie do wszystkich jest łatwy dostęp a co za tym idzie taka podróż nie będzie tą
budżetową jak do cioci na wieś. Ale są też takie, do których dostaniemy się stosunkowo
łatwo i w rozsądnej cenie, a pobyt nie musi oznaczać kredytu w banku, który
będziemy spłacać przez pięć kolejnych lat. Jak wielu z Was słyszało o
Filipinach? Pewnie wielu, ale niewielu tak naprawdę może powiedzieć cokolwiek o
tym kraju. Filipiny po krótce to archipelag ponad 7000 wysp, z których wiele jest nie zamieszkałych,
chociaż w tym kraju, którego powierzchnia całkowita jest odrobinę mniejsza niż
Polski, żyje ponad 100 milionów ludzi, ludzi zawsze uśmiechniętych i
serdecznych takich, o których nie da się zapomnieć. Natura nie szczędziła Filipinom
upiększeń, wyposażyła je w jedyne na świecie krajobrazy i rozwiązania wspaniałe
dla oka. Tutaj wypoczniesz na śnieżno - białej plaży, popływasz w lazurowym
oceanie, wejdziesz na szczyt czynnego wulkanu, zobaczysz tysiące wzgórz o
idealnym kształcie kopca, tak doskonałym, że aż niemożliwym do utworzenia przez
naturę, spotkasz w oceanie delfiny, będziesz pływał z łagodnymi wielkimi
rekinami wielorybimi, zanurkujesz na rafach koralowych mieniących się tysiącem
kolorów, zobaczysz małpki tak małe jak dłoń człowieka, a to nie wszystko.
Filipiny oferują atrakcje, które nie sposób skonsumować za jednym krótkim
pobytem. Filipiny to Raj Na Ziemi zarówno na wakacje, urlop jak i na osiedlenie
się. To państwo, które zaskoczy niejednego podróżnika pozwoli zakochać się w
sobie i spowoduje, że zapragniecie tu wrócić. Tutaj czas jakby zwolnił, nie
zauważysz tu pośpiechu, gonitwy za sukcesem, tutaj wszystko toczy się swoim
powolnym torem. To miejsce idealne na odpoczynek od zgiełku Europy. Czas
pokazać Wam kilka miejsc, które trzeba zobaczyć będąc tutaj na wakacjach.
Stworzyłem swoją listę a kolejność niczego nie sugeruje, bo każde miejsce jest
wspaniałe.
Aby w ogóle tutaj przybyć musimy wystartować z jednego z
wielu wielkich europejskich miast, choć tylko Londyn oferuje bezpośrednie
połączenie, niemalże z każdej stolicy z jedną przesiadką wylądujemy w Manili, z
której czy to drogą powietrzną, lądową czy tez morską dotrzemy do każdego
zakamarka Filipin.
Pierwszą rzeczą, jaką trzeba zobaczyć jest dzielnica stolicy
zwana Intramurous dominująca zabytkową hiszpańską architekturą, fortyfikacjami
i emanująca spokojem, co niesamowicie kontrastuje ze zgiełkiem Manili. Są tu
piękne tropikalne ogrody. Jest to miejsce, którego nie da się zapomnieć.
Znajduje się tutaj również polski konsulat. Numer jeden Intrmurous.
Numer dwa
Makati. To jakby miasto w mieście, to nowoczesna dzielnica, to kolejny kontrast
z resztą Manili. Drapacze chmur, piękne samochody, śliczne dziewczyny. Makati
może i nie kipi bogactwem i przepychem jak Dubaj, ale jest piękne w swoim
stylu. Należy zobaczyć.
Skoro jesteśmy na Luzonie polecam skoczyć na północ
wyspy i odwiedzić Banaue. Co tam zobaczymy? Cud świata wpisany na listę UNESCO,
a mianowicie Tarasy Ryżowe. To jest to miejsce, o którym niejeden zapewne powie
zobaczyć i umrzeć. Nikt nie chce umierać, więc zachwyćcie się tym widokiem
stworzonym ludzkimi rękoma 2000 lat temu i dalej w drogę. Aczkolwiek to nie
wszystko na Luzonie, co wzbudza zachwyt, ale pamiętajcie, że jest jeszcze ponad
7000 wysp, z których coś trzeba wybrać. Numer trzy Tarasy Ryżowe.
Opuszczamy z żalem Luzon i lecimy do Cebu gdzie możemy
zatrzymać się na dłużej, lecz proponuję szybkim promem dostać się na Bohol. Tak
Bohol ma wiele do zaoferowania zarówno plażowiczom chcącym smażyć się w
tropikalnym słońcu jak i spragnionym przygód. Z Manili oczywiście możemy dostać
się na Bohol bezpośrednio lądując w Tagbilaranie, ale podróż szybkim promem to
dodatkowy smaczek. Wyspa Bohol połączona mostem z mniejszą Panglao tworzy nam
kolejny punkt mojej wyliczanki. Numer cztery Bohol – Panglao.
To na Boholu zobaczymy kilka tysięcy wzgórz w kształcie
kopców – Chocolate Hills, odwiedzimy farmę endemicznego gatunku naczelnych –
Tarsier, z oczami tak dużymi, że sprawiają wrażenie większych od całej małpki,
dla ochłody wchodzimy do dżungli gdzie po kilkuset schodach pod nogami oczom
naszym ukaże się fantastyczny wodospad – Mag Aso, gdzie oprócz widoków możemy
zakosztować orzeźwiającej kąpieli. Popłyniemy rzeką Loboc gdzie kręcono sceny do filmu "Czas Apokalipsy". Warto zatrzymać się w Sunside Resort współwłaścicielem kurortu jest Piotr były perkusista legendarnej grupy "Lombard". Cały resort mile zaskakuje wystrojem,
świetnym basenem, serwisem i kuchnią a co najważniejsze ceną. Piotr pomoże w zorganizowaniu VIP TOURS w głąb wyspy oraz wyprawy na spotkanie z rekinami wielorybimi. W ośrodku odpoczniemy po całym dniu
atrakcji z dala od zgiełku na plaży gdzie nawet w nocy tętni życie. Plaża też
warta polecenia, biały piasek, lazurowe wody oceanu spokojnie znajdziemy
miejsce pod palmą, nie ma tutaj tłoku jak w Łebie, a widoki rajskie. Z Alona
Beach wyruszymy na wyprawę nurkową, popatrzymy na skaczące delfiny, dopłyniemy
na Virgin Island gdzie skosztujemy świeżego soku z kokosa podziwiając widok
atolu. Na Panglao panuje swoisty mikroklimat i nie występuje pora deszczowa więc bez obaw o pogodę można tu przylecieć w każdej porze roku. Wakacje czy urlop na Filipinach wręcz należy po części spędzić na Boholu
– Panglao. Sunside Resort to Polska Oaza na Filipinach!
Teraz coś dla plażowiczów. Numer pięć Boracay. Niewielka
wyspa z wielką plażą. To miejsce chyba najbardziej popularne zarówno wśród
Filipińczyków jak i zagranicznych turystów. To tutaj jest mnóstwo hoteli, to
tutaj, co wieczór jest masa imprez, i to tutaj z pewnością amatorzy sportów
wodnych zrealizują swoje wodne pasje. Plaża na Boracay znalazła się w rankingu
najlepszych plaż na świecie. Nic dziwnego, bo to naprawdę kawał dobrej plaży.
Niestety na Boracy nie ma lotniska i dostaniemy się tam tylko drogą morską, ale
na sąsiedniej wyspie Panay Island mamy dwa lotniska, z których bezpośrednio
organizowane są transporty na Boracay, mowa o Kalibo i Caticlan. Więc piękna
plaża z wieloma turystami, conocnymi imprezami i wspaniałymi hotelami to
właśnie Boracay, głośno, hucznie, luksusowo. Polecam dla aktywnych lubiących
się wyszaleć. Dla nich to idealne miejsce.
Kontynuując wyliczankę nie sposób nie wspomnieć o Palawanie.
Numer sześć Palawan – El Nido – Coron. Palawan to wyspa podłużna jak cygaro
przez wiele osób określana, jako najpiękniejsza na Filipinach a nawet na całym
Pacyfiku. Moim zdaniem nie sam Palawan, ale wszystkie wyspy wchodzące w skład
tego małego archipelagu są jak wiele innych rzeczy na Filipinach jedyne na
świecie. El Nido i Coron porównywane do tajlandzkiego Phuket robią na mnie
większe wrażenie i to Phuket powinno się do nich porównywać, ale to moje
skromne zdanie. Na pewno wielu z Was widziało film Bourne Legacy i zastanawiało
się gdzie umiejscowione są te piękne widoki z końcówki filmu to właśnie tutaj.
Nieprawdaż coś pięknego, te wynurzające się z oceanu wyspy aż po horyzont.
Kolejny powód, dla którego warto nazwać Filipiny Rajem Na Ziemi.
Obiecałem Wam
10 miejscówek, więc przyszedł czas na siódemkę. Numer siedem Negros. Centralnie
położona wyspa podzielona na dwie prowincje Negros Occidental i Negros
Oriental. To miejsce słynące z uprawy trzciny cukrowej, Masskara Festival,
aktywnego wulkanu Kanlaon i pasma górskiego porośniętego tropikalną dżunglą
dzielącego wyspę na dwie połówki. Na wyspie dla odróżnienia zobaczymy czarne
wulkaniczne plaże, znajdziemy niesamowite wodospady, na własne oczy obejrzymy hektary
trzciny cukrowej uprawianej bez zmian od pokoleń. Spotkać tutaj można latające
lisy, czyli wielkie nietoperze – filmowy Batmański akcent. Chcąc odwiedzić
Negros dobrze jest to zrobić w listopadzie podczas trwającego w Bacolod City
Masskara Festival. Głośna muzyka, taniec, maski – feria barw i dźwięków
uosobienie filipińskich pasji. To najlepszy czas na Negros. Ze względu na to,
że tutaj właśnie mieszkam i pracuję zapraszam wszystkich chętnych do
skorzystania z usług mojej agencji turystycznej P.O.P. Travel & ToursAgency, wszystkim zainteresowanym pomożemy w realizacji podróżniczych marzeń.
Po przerwie na reklamę wracamy do wyliczanki. Numer osiem Enchanted River. Czy
jest naprawdę zaczarowana? Na pewno jest magiczna z kilku względów. Jej kolor
to turkus, jej smak to sól, gdzie jest jej źródło tego nie wie nikt. Krótka
rzeka zasilana najprawdopodobniej przez ocean systemem podwodnych jaskiń to
rzecz, którą ciężko jest znaleźć w przewodnikach a na pewno trzeba zobaczyć.
Wszyscy, którzy tu docierają są zachwyceni i niedowierzają w to, co widzą. Zdjęcia
wychodzą jakby były modyfikowane. Możliwość kąpieli po zmroku podnosi magię
tego miejsca. Chociaż dotarcie jest utrudnione złym stanem dróg to kolejny
punkt, który ma się znaleźć w Waszym planie podróży. Rzeka znajduje się na
Mindanao.
Czy ktoś z Was jadł w restauracji mając nogi zanurzone w
wodzie a przed oczami widok wodospadu? Zgaduję, że jeżeli tak to odsetek jest
bardzo mały, więc numer dziewięć Villa Escudero. Co to takiego? Jest to coś w
rodzaju kompleksu gdzie zobaczymy muzeum, popływamy po jeziorku tradycyjną
tratwą, skorzystamy z basenu, zjemy posiłek w restauracji siedząc z nogami w
wodzie, więc panowie skarpetki chowamy do kieszeni same klapeczki mile
widziane. Waterfall Restaurant oferuje naprawdę smaczne dania. To z powrotem
Luzon około 2 godziny drogi od Manili. To fantastyczne miejsce na spędzenie czasu
i poznanie filipińskiej historii tym bardziej, że otwarte na zwiedzanie dosyć niedawno,
bo w 1981 roku natomiast jego początki sięgają 1872 roku. Ciekawe miejsce o
historycznym rysie pozwoli nam zobaczyć jak żyli i pracowali Filipińczycy przed
ponad stu laty. Szczerze polecam.
Skoro jesteśmy już tutaj to całkiem niedaleko
znajduje się kolejne jedyne takie na świecie miejsce, które nazywa się Taal Volcano. O co chodzi? To fascynujące geologicznie miejsce. Na jeziorze o nazwie
Taal wprost w niebo wyrasta aktywny wulkan o tej samej nazwie jego wysokość od
lustra wody to około 300 metrów a co najciekawsze w środku wulkanu mamy kolejne
jezioro a żeby było jeszcze ciekawiej na tym jeziorze mamy wysepkę, nieźle namieszane,
ale widoki pierwszorzędne. Numer dziesięć Taal Volcano. To około godziny drogi
z Manili. Krajobrazy i wycieczka fascynująca.
I w ten oto sposób dotarliśmy do numeru dziesiątego na tej
liście nie należy jednak sugerować się kolejnością, bo dla każdego inne miejsce
będzie bardziej odpowiednie. Niezmienne jednak jest to, że trzeba to zobaczyć.
Filipiny to naprawdę gościnny kraj i bez obaw można się po nim przemieszczać
tym bardziej, że wielu miejscowych żyje z turystyki, o czym bardzo łatwo można
się przekonać przylatując tutaj. Najlepsze miesiące na odwiedziny tego
tropikalnego zakątka świata to od listopada do maja wtedy jest szczyt sezonu,
ale jeżeli chcecie zaryzykować inne terminy też są dobre z tym, że to pora
deszczowa i pogoda może Wam trochę pokrzyżować szyki. W ramach informacji to,
co Wam tutaj pokazałem to kropla w morzu atrakcji, jakie oferują Filipiny. To
fascynujący kraj, niesamowici ludzie, to Raj Na Ziemi gdzie każdy znajdzie coś
dla siebie. Zaglądajcie na bloga informacji na pewno będzie więcej i oczywiście
wielkie dzięki za uwagę.